Powiem szczerze, że po przyjeździe na miejsce ogarnęło mnie przygnębienie. Dotarło do mnie, że te wakacje będą zupełnie inne niż wszystkie nasze dotychczasowe wypady. Wiecie co mam na myśli? Dotychczas wakacje oznaczały po prostu wolność, kompletne lenistwo i relaks na sto procent. A teraz był z nami ten mały człowieczek, na którego trzeba ciągle uważać, uspokajać, przebierać, przewijać, karmić, usypiać.. Miało więc być inaczej. Ale było cudownie. Każdy dzień wykorzystany na sto procent, całe dnie na świeżym powietrzu, mnóstwo spacerów, pokazywanie Małej świata, jej zachwyt morzem i radość z każdego drobiazgu. Długie wieczory z mężem przy piwku, gdy Mała już zasnęła. Wspólne obiady na mieście. Tata Heleny miał czas aby wreszcie się nią nacieszyć, a ja- żeby trochę odpocząć od codziennych obowiązków i zmienić otoczenie. (oj, jak mi to było potrzebne...)
Podsumowując- chcę więcej!
Pewnie! Nawet w wakacje z dzieckiem da się wypocząć. Oj, jak mi się marzy taki wyjazd z mężem :) :)
OdpowiedzUsuńJa nad polskim morzem wypoczywam nawet z dzieckiem :) Ważna jest taka zmiana klimatu, daje nową siłę do działania
OdpowiedzUsuńTe jej włoski:) cudo !!! Twój post sprawił, że jeszcze bardziej tęsknię za urlopem i będzie mi się to ciągnąć do sierpnia.
OdpowiedzUsuńJaka ona urocza! Samej marzy mi się taki wypad, koniecznie nad morze. Tymczasem byczymy się w ogrodzie u babci :)
OdpowiedzUsuń